Ślub.



Nie pochodzimy z wierzących rodzin. Nasze rodziny prezentują w różnej skali mniej lub bardziej zdeklarowany ateizm i antyklerykalizm. Wychowani w tej atmosferze, nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego czym jest sakrament małżeństwa i jaka jest jego waga.
Mimo to zdecydowaliśmy się na ślub kościelny. Takim nazewnictwem wówczas operowaliśmy.
Zawsze mnie zaskakuje zdziwienie tym faktem osób mocno zakorzenionych w wierze katolickiej. W rzeczywistości nie braliśmy nawet pod uwagę innej możliwości, po prostu nie zastanawialiśmy się nad tym. W tamtym czasie był to przyjęty zwyczaj i trudno nam było sobie wyobrazić że ślub będzie tylko cywilny. Nie widzieliśmy ku temu powodu. Nasze rodziny, jak większość, funkcjonowały w pewnych normach obyczajowych, którym zawdzięczamy fakt że jesteśmy ochrzczeni.
Oczywiście takie podejście do ślubu było z naszej strony głupotą, a jednak uważamy, że jednocześnie wielką łaską, ponieważ kiedy przyszły burze, my bazowaliśmy na sakramencie. Wierzymy, że wszystko co później pozwoliło nam podjąć walkę o ratowanie walącego się małżeństwa, miało swoje źródło w kanale łaski, jakim jest sakrament.
Czy rozumieliśmy jaką decyzję podejmujemy?
Zdecydowanie nie. Odczuwaliśmy wagę uroczystej przysięgi, owszem, traktowaliśmy to poważnie. Jednak z perspektywy czasu widzimy, ze tak naprawdę, gdybyśmy mieli ubrać w słowa nasz ówczesny sposób myślenia, nasza przysięga powinna brzmieć: "Ślubuję ci... dopóki się na tobie nie zawiodę".
Nie braliśmy udziału w tzw. naukach przedmałżeńskich, ponieważ kapłan w parafii, w której mieliśmy wziąć ślub, podchodził do sprawy bardzo lekko. Oczywiście wtedy uważaliśmy to za przejaw postępu i "ludzkiej twarzy Kościoła" ;)
Nie docierała do nas odpowiedzialność, jaką niesie decyzja o sakramencie małżeństwa.
Niemniej, złożyliśmy sobie przysięgę małżeńską.
Staliśmy się mężem i żoną.

Komentarze