Pęknięcia




To był proces. Gdzieś na powierzchni tej naszej wspaniałej relacji zaczęły się pojawiać rysy. Żadne z nas nie dostrzegało, że jest ich coraz więcej. Każde niedomówienie, każde drobne kłamstwo, każda nieczystość  tworzyły nowe zarysowania. Niespostrzeżenie zbiegały się w przepaść, która miała nas rozdzielić. Wszystko przyspieszyło kiedy pojawiło się nasze pierwsze dziecko.
Z reguły młodzi ludzie nie są przygotowani na trudy i wyrzeczenia rodzicielstwa. My na starcie dostaliśmy w pakiecie dodatkowe wyzwanie. Nasza córka była trudniejszym niż przeciętne niemowlęciem. Nieustanny płacz i brak snu szybko doprowadził nas na skraj wyczerpania. Dziś mamy przesłanki by podejrzewać zaburzenia neurologiczne, wtedy jednak nie udało nam się znaleźć wsparcia. Właściwie pierwsze dwa lata zamazują się w pasmo nieprzerwanego zmęczenia, niewyspania i wyczerpania płaczem. Około pierwszego roku życia pojawiły się nocne histerie. Nerwy mieliśmy w strzępach. Zaczęły się problemy z sąsiadami. Niektórzy odnosili się do nas z ostentacyjną wrogością, inni straszyli nas w nocy świecąc w okna latarkami albo pukali w kaloryfery. W tych warunkach włączyły się najniższe instynkty. Człowiek funkcjonujący przez dłuższy czas w trybie przetrwania szybko zaczyna koncentrować się na sobie. Choć wciąż sobie tego nie uświadamialiśmy, to właśnie w tamtym momencie staliśmy się sobie obcy.

Karolina: Bolało mnie że Rafał szukał ucieczki z domu. Czułam że wykorzystuje do tego każdą okazję, a wręcz je wyszukuje. Czułam się zostawiona i właściwie zdradzona. Jednocześnie nie dostrzegałam, że sama popełniam duży błąd. Całą swoją uwagę skoncentrowałam na dziecku, stawiając je zdecydowanie na pierwszym miejscu. Uważałam ze to oczywiste. Nasza relacja mogła poczekać. Z perspektywy wychowywania czwórki dzieci wiem, że nic bardziej błędnego. Nie chodzi o to czyja wina jest większa - mężczyzny który nie dojrzał do bycia odpowiedzialnym mężem i ojcem, czy kobiety która zamienia miejsce dziecka w rodzinie, lekceważąc pielęgnowanie więzi małżeńskiej. Obydwie postawy niszczą relację małżeńską. Pozostawiają rany w sercu. Jedna pogłębia drugą. Zaczyna się równia pochyła w dół.

Pozornie wszystko było jak dawniej. W rzeczywistości jedno pęknięcie pociągało następne. Stopniowo przestaliśmy być wobec siebie szczerzy, zaczęliśmy mieć swoje własne światy i nie zawsze być w porządku wobec drugiego. Żadne z nas nie zachowało ani wierności, ani uczciwości. Z biegiem czasu narosły wzajemne żale, pretensje i zranienia. Kłótnie i awantury były na porządku dziennym. Zniknął cały szacunek. Każde z nas miało inne oczekiwania, ale żadne nie miało zamiaru wyjść naprzeciw oczekiwaniom drugiego. Nasza relacja zamieniła się w walkę. Zaczęło pojawiać się słowo "rozwód".
W nasze życie wkradł się mrok.

Komentarze